środa, 25 listopada 2009

Obrzędy bez magii

 

2komunia5

źródło: www.pokrycki.com

Projekt Przemysława Pokryckiego dotyczący polskich obrzędów: chrztów, komunii, ślubów i pogrzebów jest dla mnie jednym z najważniejszych polskich cykli fotograficznych. Temat jest wyrazisty, emocjonujący, ważny, ciekawy, bliski każdemu (mogłabym jeszcze długo wyliczać…). Dlatego przyglądam się tym zdjęciom uważnie, a jeszcze chyba uważniej przyglądam się moim emocjom, gdy na te zdjęcia patrzę. I coś mi tutaj nie gra.

Cykl wpisuję się bardzo mocno w modną estetykę chłodnego spojrzenia, choć nawiązuje też do znanego cyklu Zofii Rydet “Zapis socjologiczny”. Główni bohaterowie i ich goście sportretowani są we wnętrzach, gdzie odbywają się uroczystości. Aparat rejestruje więc twarze, odświętne stroje i pozy, zastawione stoły, dekoracje, wreszcie wnętrza domów, restauracji, czy wynajętych sal – wszystko w sposób sugerujący pewien obiektywizm. Tacy jesteśmy, tak wyglądamy, tak świętujemy najważniejsze dni w naszym życiu.

Zadziwiający jest dla mnie wybór właśnie takiego stylu fotografowania w kontekście wybranego tematu. Na stronie Pokryckiego (www.pokrycki.com) cykl otwiera tekst Marty Aleksandry Olejnik dotyczący istoty obrzędu (niestety dostępny tylko po angielsku). Pisze ona o tym, że siła obrzędu bierze się z transcendencji i symbolicznego znaczenia. Symboliczne gesty mają siłę magiczną pozwalającą uczestnikom uroczystości przejść bezpiecznie przez ten graniczny moment, oddzielający jeden etap życia od kolejnego. Chciałabym w tych zdjęciach zobaczyć właśnie tę magię, to wyjście poza materialny wymiar wydarzenia, chciałabym zobaczyć siłę tych obrzędów. Bo mimo narzekań socjologów wydaje mi się, że w polskich obrzędach wciąż tkwi pewna moc, nawet jeśli oparta na bezrefleksyjnym powtarzaniu.

Część fotografii z tego cyklu wydaje mi się dość brutalna. Zamiast magii i siły symbolu są sztywne pozy i ogórki konserwowe. Za mało na tych zdjęciach ludzi, tego co się z nimi dzieje w tym dniu (nawet jeśli głównym ich przeżyciem jest troska, by przyjęcie się udało i by dobrze wypaść przed gośćmi), a za dużo kiczowatych dekoracji, satynowych obrusów.

 

2komunia3 

3slub3

 

2komunia1

źródło: www.pokrycki.com

Nie mogę przeżyć tych stołów na pierwszym planie! Wiem, że wyżerka jest ważną częścią polskiej tradycji i sama lubię z tego aspektu naszej kultury skorzystać, ale mam wrażenie, że ci ludzie ustawieni akurat w tym miejscu wypadają wyjątkowo niekorzystnie. Fotografie stają się krytyką konsumpcjonizmu. Pokazują, że kolejność w polskiej obrzędowości przedstawia się następująco: na pierwszym planie żarcie, potem ludzie, a potem, gdzieś tam w tle święty obrazek.   

Na szczęście nie wszystkie zdjęcia tak wyglądają. To chyba moje ulubione:

 

2komunia6

źródło: www.pokrycki.com

Poważne ciotki i wujkowie, rozbrykane dzieciaki, refleksyjny pan z kubeczkiem, w tle główni bohaterowie: cały kadr wypełniają ludzie. Tu jest siła polskich obrzędów: rodzina, żywi ludzie, którzy widać, jakoś się tego dnia bawią: lepiej lub gorzej, ale są razem. I to jest główny temat zdjęcia, a nie te upiorne plastikowe kubki.

 

3slub4

źródło: www.pokrycki.com

Mój problem z tymi zdjęciami jest ogólnie taki, że pokazują one głównie tzw. kulturę materialną: jedzenie na stołach, balony, kiczowate ozdoby, monstrualne torty: które w świetle lampy błyskowej jeszcze bardziej rzucają się w oczy przytłaczając kompletnie głównych bohaterów. (Dla porównania: w sekcji poświęconej pogrzebom jest kilka zdjęć przy świetle zastanym i wygląda to wszystko o wiele bardziej nastrojowo).

Styl większości zdjęć nie przystaje do tematu, chyba, że celem autora było obnażanie duchowej pustki. Chłodne spojrzenie obiektywu jest bezlitosne wobec rumianych policzków i jaskrawych napojów w plastikowych butelkach – poza tym niewiele więcej z tych obrzędów zostało. Jeszcze jako taka bronią się ci bogatsi, których stać na urządzanie gustownych przyjęć: tu formy są jakby mniej rozbuchane, przez co i treść wydarzenia ma szanse zaistnieć na zdjęciu.

 

4pogrzeb1

źródło: www.pokrycki.com

 

I na koniec jeszcze kilka wczesnych zdjęć Przemysława Pokryckiego z cyklu “Żniwa”. Ogólnie wolę fotografię kolorową, ale jest w tych zdjęciach wszystko to, czego brakuje mi w cyklu o obrzędach.

 

zniwa2

 

zniwa1

 

zniwa3

 

ekst_pokrycki011

źródło: www.latarnik.pl

Więcej o tym cyklu na stronie galerii Luksfera.

środa, 11 listopada 2009

Co robić, kiedy pada deszcz?

 

hunter1

źródło: www.fotopolis.pl

Warszawiacy i Warszawianki mogą wybrać się na wystawę Toma Huntera w “1500 m2 do wynajęcia” – nowej galerii, czy raczej przestrzeni artystycznej na Powiślu.

Hunter znany jest z fotografii inspirowanych klasycznym malarstwem. W swoich pracach przedstawia mieszkańców Hackney – dzielnicy na przedmieściach Londynu, gdzie z resztą sam mieszka. Fotografie Huntera łączą elegancką klasyczną estetykę z zaangażowaniem społecznym.

Kurator wystawy Tim Birch pisze:

Bohaterowie portretów Huntera to nie bogacze stawiający sobie za cel zwiększenie liczby rodowych totemów. To pozbawieni praw obywatelskich, rozczarowani, lub przynajmniej wszyscy zbyt łatwo niewłaściwie odbierani członkowie społeczeństwa. To ludzie, którzy sami świadomie wybierają życie na obrzeżach głównego nurtu społeczeństwa (np. "Podróżnicy"). Pomimo faktu, że osoby takie są często traktowane stereotypowo, Hunter nierzadko portretuje je same, co jest źródłem aury intymności i poczucia osobistej wartości. Hunter mówi o nich: "Naprawdę chciałem pokazać, że osoby, z którymi pracowałem, są równie ważne, co znani i bogaci ludzie, tak samo jak to robił Vermeer" [źródło: www.fotopolis.pl]

Nie byłam jeszcze na wystawie, wybieram się, jak wyzdrowieję, ale bardzo pociąga mnie taka wizja fotografii jako sztuki egalitarnej, pozwalającej oddać godność ludziom znajdującym się gdzieś na peryferiach głównego nurtu. Gest artysty polega tutaj właśnie na zwróceniu wzroku w stronę ludzi uznawanych przez kulturę popularną za niewartych uwagi – nie bogatych, nie pięknych, nie młodych, nie odnoszących sukcesów, żyjących w sposób odbiegający od normy itd.

Ciekawe tylko, czy takie artystyczne zabiegi przynoszą jakieś efekty. Na wystawy chodzą najczęściej ludzie zainteresowani sztuką, którzy i tak nie  biorą zbyt poważnie kreowanych wzorców idealnego człowieka sukcesu (a często sami znajdują się gdzieś na marginesie mainstreamu). Może to trochę tak, że artyści próbują w ten sposób dowartościować samych siebie?

Strona Toma Huntera www.tomhunter.org

Fundacja65, organizator wystawy www.element65.pl

Centrum Działań Twórczych 1500m2
ul. Solec 18/20,
Warszawa

Czynne od wtorku do niedzieli 11.00-19.00 Wstęp wolny :)

 

A tu chyba najbardziej znane zdjęcie Toma Huntera: “Kobieta czytająca nakaz eksmisji”  i jego malarski pierwowzór Jan Vermeer van Delft “Kobieta czytająca list”

hunter2

źródło: www.saatchi-gallery.co.uk

vermeer

źródło: http://commons.wikimedia.org

środa, 4 listopada 2009

Straszna sztuka na straszną pogodę

Wybaczcie brak nowych wpisów, ale jestem zarzucona robotą. Obiecuję poprawę po weekendzie.
Tymczasem chciałam zwrócić Waszą uwagę na ostatni wpis na blogu Izy Kowalczyk na temat cyklu zdjęć Rogera Cremera przedstawiającego turystów w Auschwitz. Turystów fotografujących. Świetny cykl i świetna notka.

www.strasznasztuka.blox.pl

Swoją drogą ciekawe, co dzieje się z tymi zdjęciami wykonanymi przez turystów. Chyba nie lądują w rodzinnym albumie? Może katalog w komputerze zatytułowany "nie zaglądać"?