środa, 14 października 2009

“O fotografii” – a tribute to…

 

sontag1mini

Od samego początku planowałam dłuższą notkę na temat kultowej  książki Susan Sontag. Choćby ze względu na nieprzypadkową zbieżność tytułu mojego bloga ;-) Bez wątpienia jest to książka, która ukształtowała moje myślenie o fotografii, w której za każdym razem znajduję pretekst do zastanawiania się, po co właściwie fotografuję i po co oglądam i gromadzę  zdjęcia.

A teraz pojawiła się kolejna zachęta: 30 października pojawi się długo oczekiwane nowe wydanie. Z tego co widziałam na stronie wydawnictwa Karakter – książka zapowiada się apetycznie i z pewnością zajmie honorowe miejsce na mojej fotograficzno-albumowej półeczce.

Fotografia – według Sontag - “stanowi przede wszystkim rytuał społeczny, ochronę przed lękiem i narzędzie władzy”, a aparat fotograficzny jest potężnym narzędziem kształtującym sposób myślenia i odczuwania współczesnego człowieka. Jak druk Gutenberga, fotografia wpisuje się w ciąg wynalazków zmieniających całość otaczającej nas kultury.

Próba streszczenia obserwacji Sontag jest kompletnie bez sensu – równie dobrze mogłabym przepisywać tu kolejne obszerne fragmenty. Lepiej zatrzymać się na chwilę przy co ciekawszych stwierdzeniach – i zobaczyć, gdzie mnie one zaprowadzą.

Zacznę może od tej ochrony przed lękiem. O co właściwie chodzi? Sontag pisze o turystach, którzy – wyrwani ze swojej codziennej rutyny, niepewni jak się zachować w nowych miejscach i w nowych sytuacjach - robią zdjęcia. Stawiają się w specyficznej sytuacji obserwatorów, obcych przybyszów, którzy przyglądają się egzotycznym miejscom z dystansem. Zwiedzają dalekie kraje, poznają inne kultury – ale jakby zamknięci w bezpiecznej bańce.  Wiedzą, co robić: szukać ładnych widoków i utrwalać.

Czy nie jest przypadkiem tak, że każdy fotograf  staje się swego rodzaju turystą? Przygląda się światu z dystansem, nie uczestniczy w otaczających go wydarzeniach, ale patrzy, czeka na właściwy moment, wyławia interesujące motywy.

Fotografia jest pod tym względem narzędziem bardzo dwuznacznym – z jednej strony zbliża do ludzi i świata, daje pretekst do przyglądania się, odwiedzania różnych miejsc, a z drugiej - aparat jest rodzajem tarczy, za którą można się schować; tarczy, która sprawia, że fotograf zawsze pozostaje outsiderem. Sontag pisze, że fotografia stwarza pozory uczestnictwa.

Pamiętam, jak kilka lat temu robiłam zdjęcia na ślubie kuzyna. Spontanicznie chwyciłam za aparat, nie było to konieczne. Państwo młodzi mieli wynajętego fotografa ślubnego. A jednak czułam się niepewnie w kościele. Aparat sprawił, że cała sytuacja zamieniła się w moich oczach w rodzaj przedstawienia, a moja obecność tam była podporządkowana temu, by zrobić ładne fotografie.  Było dokładnie tak, jak pisze Sontag – pozór uczestnictwa. Człowieka z aparatem przy oku nie łatwo wzruszyć. Zajęta fotografowaniem, nie muszę konfrontować się z tym, że już przez tyle lat nie byłam w kościele, że nie mam potrzeby wierzyć. Nie muszę konfrontować się z moim wzruszeniem i poczuciem, że jest coś niebywałego w chwili, kiedy dwoje ludzi ślubuje sobie miłość “na zawsze” – choć przecież nie mogą mieć pewności, że im się uda tę miłość utrzymać.

W domu obejrzałam zdjęcia. Było na nich odbite światło tamtej chwili. Oglądanie zdjęć, było jak jedzenie cukierka przez papierek. Albo raczej jak oglądanie rekinów za szybą.  

Mam wrażenie, że mój synek wyczuwa tę dystansującą siłę fotografii. Kiedy próbuję zrobić mu zdjęcie, zamiast zapozować, pędzi do mnie i rzuca się na obiektyw, próbując go zjeść.  Wtedy moja bezpieczna bańka dystansu pęka, odkładam aparat i idziemy się poprzytulać.

   

 

Wiedziałam, że mi się ta notka o Sontag nie uda, że podryfuję w dygresje. Zawsze tak jest, kiedy czytam “O fotografii”. Po prostu to jest taka książka, z którą się chce rozmawiać :)

Susan Sontag “O fotografii”, wydawnictwo Karakter

1 komentarz:

  1. bo też książka Sontag idealnie nadaje się jako materiał do przyczynków, do wybiórczych analiz. Całkiem dobrze udało się to różnym autorom w wydawnictwie 'interpretując fotografię. śladami Susan Sontag' (red. Ferenc, Kowalewicz)

    OdpowiedzUsuń