środa, 6 stycznia 2010

Najcenniejsze zdjęcie świata

 

Jest to zdjęcie wielkości paznokcia, które udało się ocalić 14-letniej wówczas Zahavie Bromberg uwięzionej w obozie w Oświęcimiu. Dziewczynka zdołała ukryć fotografię w czasie dwóch selekcji doktora Mengele. Za pierwszym razem przykleiła zdjęcie do podniebienia. Za drugim – plastrem przytwierdziła je do stopy. Fotografia przedstawia jej matkę, Deborę Goldstein-Rosen, zastrzeloną wraz z ojcem i rodzeństwem Zahavy podczas likwidacji obozu w Płaszowie.

 mama Zahavy

 

Gromadzeniem zdjęć i pamiątek po polskich Żydach zajmuje się Fundacja Shalom. W 1996 w Zachęcie pokazano wystawę “I ciągle widzę ich twarze. Fotografia Żydów polskich”.

Fotografie i opowieści gromadzone są też na stronie internetowej “Kadysz dla nieobecnych” www.kadysz.pl, gdzie znalazłam ten oto portret.

piątek, 1 stycznia 2010

Fotografie, których nie lubię - vol. 1

 

Do tej notki zainspirował mnie Iczek i jego wpis zatytułowany „Fotografowie nierozumiani”, pierwotnie – jak autor przyznaje – brzmiący nieco bardziej wprost: “Fotografowie nielubiani” . Tytuł wskazuje, że jest ich więcej, ale Iczek napisał tylko o jednym – proszę sobie sprawdzić jakim.

Czytanie o tym, kto jakich zdjęć nie lubi / nie rozumie jest bardzo ciekawe, bo rzadko się na tego typu fotograficzne wyznania trafia. Mało kto krytykuje publicznie. A szkoda. Wygląda na to, że fotografia jest u nas wciąż niczym młoda i mizerna roślinka w bujnym ogrodzie sztuk :) Nikt publicznie nikogo nie gani, bo na wątłą roślinkę trzeba chuchać i dmuchać, żeby nie uwiędła. Nawet recenzje wystaw są najczęściej przeklejonymi tekstami od autorów czy kuratorów – zachęcającymi do oglądania, ale nie wywołującymi większych emocji. Jakiś czas temu trafił się wyjątek w postaci gorącej krytyki wystawy Łodzi Kaliskiej (tu np. Igor Stokfiszewski szydzi i przeklina), co było fajnym i ożywczym wydarzeniem. Fotografia jednak ma siłę, skoro może obrażać i zniesmaczać!

Wracając do tematu, ja też mam kilku fotografów, których nie lubię, czy jak. Wysokie miejsce na mojej czarnej liście zajmuje Andrzej Dragan – autor znany z mało subtelnych portretów będących w dużej mierze popisem zdolności autora w dziedzinie obróbki komputerowej. Na swojej  stronie Dragan pisze (z resztą po angielsku – tłumaczenie moje): “Niektórzy ludzie uważają, że dobry portret odsłoni jakąś prawdę o przedstawionej osobie. Z przykrością stwierdzam, że nie znajdą oni niczego interesującego w mojej fotografii, gdyż nie ma ona takiego celu.” Aż prosi się by zapytać: jaki cel ma zatem Pańska fotografia?

Nie upieram sie, że portret ma przedstawiać prawdę o człowieku. Jest to dość utopijne założenie i chyba większość współczesnych twórców zdaje sobie z tego sprawę. Lubię jednak, żeby tej prawdy szukać, choć jest to wysiłek z góry skazany na porażkę. A zresztą – pal licho prawdę! – wystarczy mi po prostu treść, poczucie, że fotografie mówią o czymś (w zasadzie o czymkolwiek) w sposób szczery i przekonujący. Jeśli fotografie Dragana mówią, to ja tego języka nie rozumiem.

Widzę formę: rozpasaną, wyrazistą, bijącą po oczach. Przerysowany światłocień, dramatyczne kontrasty, techniczną sprawność. To jest powierzchnia tych zdjęć. A co jest pod nią? No właśnie, niewiele…

Część portretów (np. Jerzego Urbana czy Kuby Wojewódzkiego) byłaby idealna jako ilustracja w kolorowej prasie – z resztą w przypadku obu tych postaci to rozpasanie formy i karykaturalne podkreślenie rysów twarzy ma pewien sens – współgra z ich publicznym wizerunkiem. Ale jest tym samym artystycznie nieciekawe, nieodkrywcze. [Tu na przeciwległym biegunie można by wskazać portret Marilyn Monroe autorstwa Avedona, poruszający właśnie dlatego, bo pokazujący aktorkę bez maski – tak inną niż jej wykreowany wizerunek.]

Portret dziewczyny chorej na anoreksję po prostu mnie odrzuca. Obróbka komputerowa w celu podkreślenia deformacji ciała jest zabiegiem, którego sensu kompletnie nie pojmuję. Trochę tak, jakby Dragan uważał, ze sama anoreksja to za mało – trzeba ten obraz jeszcze podkręcić, podkolorować. The world is not enough.

Dobrze opisuje takie podejście fragment autorstwa Anny Cymer (choć autorka pisała ogólnie, nie na temat Dragana): Gdy fotograf artysta („fotografik” po polsku) zabiera się za uwiecznianie rzeczywistości zaczyna kombinować, upiększa, estetyzuje i sepiuje, zbliża makro i przybliża mikro, dobiera filtry a na wszystko daje Photoshopa. I po sprawie. Świat znika, zostają zdjęcia. [tu cały tekst Anny Cymer]

Portret jest dziedziną szczególna. Jest świadectwem relacji (choćby chwilowej) między fotografem a modelem. Człowiek, który staje przed obiektywem, po części staje sie współautorem zdjęcia. Coś fotografowi daje. Andrzejowi Draganowi jego modele i modelki też coś dają, tylko mam wrażenie, ze on tego nie przyjmuje, bo w tej relacji jest zajęty głównie sobą.

Zdjęcia Andrzeja Dragana można zobaczyć tutaj: www.andrzejdragan.com

 

 

PS: Na koniec zabawna ciekawostka – specjalny filtr do zainstalowania w Photoshopie :)

efekt_dragana_1_m

http://www.cyfrografia.pl/retusziefekty.html