piątek, 21 sierpnia 2009

Ojciec i syn: jak mówić o fotografii



ojciec_avedona

Richard Avedon: Jacob Israel Avedon, biznesmen i ojciec fotografa, Sarasota, Floryda 25 sierpnia 1973

Rzadko kiedy udaje mi się przeczytać mocny opis fotografii napisany przez jej autora. Sama wysyłam czasem swoje zdjęcia na różne konkury i zazwyczaj należy wtedy dołączyć opis. Pisanie tych opisów to męka i najchętniej molestuję wtedy męża, żeby coś wymyślił (po czym kłócę się z nim i skreślam to, co napisał). Mówienie o swoich zdjęciach to sztuka trudna i jest to zrozumiałe – gdyby łatwo było ująć w słowa to, co ma być zawarte na zdjęciu – nie byłoby potrzeby fotografowania.

Ale na dowód, że się da, przytaczam list Richarda Avedona do ojca. Być może mówić o zdjęciach należy tylko wtedy, kiedy jest to naprawdę ważne.

Z albumu ”Richard Avedon Portraits”:

“W 1970 pokazałem mojemu ojcu jeden z jego portretów, które wykonałem w ciągu ostatnich lat. Ojciec był zraniony. Moje wyobrażenie, o tym, co piękne daleko odbiegało od jego. Napisałem do niego list, w którym chciałem się wytłumaczyć.

Drogi Tato,

Piszę list, ponieważ rozmowy telefoniczne są takie ulotne. Próbuję ująć w słowach to, co bardzo głęboko czuję, nie tylko o Tobie, ale też o mojej pracy i o latach naszej relacji ojca i syna. Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego to, co we mnie najcenniejsze dawałem obcym ludziom, takim jak Strawiński, a nie własnemu ojcu.

Pamiętam twoje zdjęcie przy pianinie. Kiedy dorastałem, widywałem je codziennie. Zdjęcie wykonane w studiu Bachracha, było mocno retuszowane i wszyscy nazywali je “Uśmiechniętym Jackiem Avedonem” – był to rodzinny żart, bo zdjęcie przedstawiało mężczyznę, którego nigdy nie widzieliśmy. Takim cię nigdy nie znałem. Po latach, Bachrach zaprosił mnie – Richarda Avedona, Fotografa - do udziału w reklamie. Moja fotografia była taka sama jak twoja. Siedzieliśmy przy tym samym pianinie, w sytuacji dla nas obu obcej.

Próbuję powiedzieć co innego. Kiedy pozujesz do zdjęcia, chodzi o to, co kryje się pod tym fałszywym uśmiechem. jesteś wściekły, głodny i żywy. Cenię w tobie tę intensywność. Chcę robić portrety, tak mocne, jak sami ludzie. Chcę, żeby twoja siła przeszła przeze mnie i przez mój aparat, by była czytelna dla innych ludzi. Kocham twoją ambicję i skłonność do rozczarowania. Te cechy wciąż są w tobie tak żywe, jak kiedyś.

Pamiętasz, jak próbowałeś nauczyć mnie jazdy na rowerze, kiedy miałem dziewięć lat? Przyjechałeś do New Hampshire na weekend, latem kiedy byliśmy na wakacjach, ubrany w swój garnitur. Pokazywałeś mi, jak się jeździ na rowerze i przewróciłeś się. Pamiętam twój wyraz twarzy, gdy wstałeś. Miałem przy sobie mój aparat Brownie i zrobiłem zdjęcie.

Nie wiem, czy umiem to wytłumaczyć. Rozumiesz mnie?

Kocham cię,

Dick

Kiedy zmarł w 1973, znalazłem ten list w kieszeni jego najlepszego garnituru, którego nigdy nie nosił.”

db_Avedon1

Richard Avedon sportretowany w Bachrach Studio www.bachrachportraits.com

Więcej zdjęć ojca Avedona na stronie www.richardavedon.com (zakładka ARCHIVE – PORTRAITS)

piątek, 14 sierpnia 2009

Avedon: zdjęcie z pamięci



Tym razem nie będzie ilustracji do posta, bo zdjęcia nie mogę od dawna nigdzie znaleźć. Chodzi o fotografię Avedona - potret Antonioniego i Moniki Vitti. Widziałam to zdjęcie jakieś 5 lat temu na zajęciach w szkole fotograficznej i od tamtej pory nie mogę o nim zapomnieć.

W mojej głowie mam zapisany taki obraz: na białym tle, w planie amerykańskim stoją obok siebie Michelangelo Antonioni i Monika Vitti. W pierwszej chwili uwagę przyciąga jego postać: typ silnego faceta, który wie, czego chce i nie da sobie w kaszę dmuchać. Patrzy w obiektyw takim wzrokiem, że aż człowieka onieśmiela. Monika Vitti jest jakby dodatkiem, jakby schowana w jego cieniu, jakby mniej istotna na tym zdjęciu. Aż do momentu, kiedy widz przesunie wzrok niżej i zobaczy, że ten silny facet ściska dłoń swojej kobiety jak chłopiec dłoń swojej matki.

Najciekawsze dla mnie jest, że widziałam to zdjęcie dawno temu, przez chwilę. Mam słabą pamięć i nie bardzo jej ufam (może dlatego tak pociąga mnie fotografia). Zastanawiam się, ile z tego opisu powyżej jest prawdą, a ile moją wyobraźnią. Bardzo chciałabym to zdjęcie znowu zobaczyć.